Właśnie obejrzałam pierwszy epizod. Oczywiście jest bardzo oparty na oryginale. Oglądając ten
odcinek miałam wrażenie, że większość scen została skopiowana z Broadchurch. NIe ogląda się tego
źle, ale dla tych którzy oglądali pierwszą wersję to chyba strata czasu, bo wszystko jak na razie jest
do przewidzenia. Sceny skopiowane, ciekawe jak zrobią zakończenie.
No i już po. Jestem szczerze zawiedziona, bo spodziewałam się, że ten odcinek będzie lepszy. Broadchurch miało piękne ujęcia, świetną muzykę, a Gracepoint to nieudana kalka. 90% scenariusza zerżnięte, a gra niektórych aktorów woła o pomstę do nieba (np. drewniany Latynos grający Marka). Jeżeli obejrzę następne odcinki, to tylko z powodu Tennanta, chociaż strasznie brakuje mi jego cudownego szkockiego akcentu.
To samo wrażenie. Michael Peña tutaj zupełna porażka. Dziwnie sztucznie zagrał. No chyba że on jest mordercą .
No właśnie, ciekawe kto zabił w tej wersji. Mam swój typ, zobaczymy, czy się sprawdzi ;)
Na księdza nie zwróciłam uwagi, myślałam raczej o współpracowniku Marka. W Broadchurch aż ciary przechodziły, gdy się pojawiał (szczególnie w ostatnich odcinkach) i powiedzmy, że ma potencjał ;) Teraz wpadła mi do głowy taka myśl, że ciekawym posunięciem byłoby zrobienie Carvera mordercą, ale to raczej mało prawdopodobne.
Hahaha, ten aktor jest faktycznie dobry w różnych dziwnych rolach :) Ale nie wydaje mi się, żeby to był on, bo na obecnym etapie serialu (2. odcinek) właśnie wydaje się trochę podejrzany - to byłoby o wiele za wcześnie! W Broadchurch właściwie do końca nie było nic wiadomo, chyba nie zawaliliby tak sprawy...
A może twórcy na to liczą? Że każdy będzie podejrzewał księdza, ale z góry odrzucał tę opcję, bo to za proste rozwiązanie? I nagle BAM, to on zabił :P Chociaż patrząc na Broadchurch, to mordercą będzie jedyna osoba, której nie przesłuchają.
Wreszcie obejrzałam najnowszy odcinek i mogę się wypowiedzieć :)
Mimo wszystkiego, co dzieje się wokół księdza, nadal twierdzę, że to nie on jest mordercą. Byłabym szczerze zawiedziona takim zakończeniem, bo po cichu liczę na takie samo zaskoczenie jak w przypadku Broadchurch. Mam mieszane uczucia co do Larsa Piersona. Niby jest zamieszany, ale też nie chciałabym, żeby on był uznany za winnego.
Zgadzam się, wspólnik Marka jest przerażająco dziwny i pasowałby jako zabójca Danny'ego, ale znowu - wydaje mi się, że to za proste rozwiązanie ;)
Kogo jeszcze nie przesłuchali? Redaktorki naczelnej, kuzyna Ellie, męża Ellie (chociaż on odpada z tej listy), chłopaka siostry Danny'ego (to znaczy był przesłuchiwany, ale nie skreślam go z mojej listy podejrzanych :P), faceta, który rozmawia z duchami. Chociaż postura postaci, która włamała się do chaty, wskazuje, że to raczej mężczyzna.
No i nie wiadomo, czy morderca znajduje się wśród osób, które już znamy. Chyba dopiero w poprzednim odcinku była mowa o nauczycielce Danny'ego i to własnie podsunęło mi myśl, że może jeszcze nie wszystkie karty zostały odkryte i zabójca dopiero się pojawi. No, jeszcze 2 odcinki, zobaczymy :)
Moim zdaniem nie miałoby to sensu, gdyby osoba która zabiła Danny'go pojawiła się dopiero w przedostatnim odcinku. W Broadchurch szokujące było to że właśnie okazała się nią osoba, która była od początku i mało kto ją podejrzewał. Na pewno to jest osoba, którą "dobrze" znają wszyscy. Beth byłaby załamana gdyby mordercą okazał się ksiądz. Ze względu na jego "zawód" jak również że zna go prawie całe życie i kiedyś byli parą.
No dobrze, ale jeżeli mordercą ma być osoba, którą wszyscy znają i nikt jej nie podejrzewa (włącznie z widzem), to ksiądz odpada. Od pierwszego odcinka widać, że ma coś na sumieniu i gdyby rzeczywiście to on zabił, to zakończenie byłoby strasznie słabe i nie zrobiłoby takiego wrażenia jak w Broadchurch.
Hhmm... Vince wydaje się za bardzo podejrzany. Wszystko wskazuje na niego, ale raczej to nie on. On siedzi w więzieniu a z zapowiedzi następnego odcinka wynika, że po namierzeniu telefonu Carver udaje się do kogoś zupełnie innego. Jeśli to jednak nie ksiądz to może Owen...
Zakończenie to ponury żart i jedno wielkie rozczarowanie. Spartolili sprawę - to chciałam napisać po obejrzeniu pierwszych 15 minut. Ale pomyślałam, poczekaj, może będzie lepiej. I cóż, w tym momencie mam mieszane uczucia. Bo zgodnie z obietnicą daną na początku sezonu, mordercą okazał się ktoś inny, ale jednak nie odczułam wielkiego zaskoczenia, kiedy okazało się, że Danny'ego zabił... :P
toczka w toczkę :) Broadchurch miało swój klimat, nie wiem czy Gracepoint to powtórzy...podobno ma być inne zakończenie, dobrze ze to wiem bo już uważnie przyjrzałam się mężowi pani policjantki ;)
Tak szczerze to jej mąż idealnie pasuje na mordercę, ale zobaczymy, pewnie coś zmienią bo jak na razie po 3 odcinkach nic specjalnie nie zmienili.
Tragedia :).
Aż nie wiem od czego zacząć. Pod względem aktorskim - porażka. Drewniany Michael Pena jako Mark... W większości scen wygląda na kompletnie nieprzejętego sytuacją, na znudzonego tym, co się dzieje. Zero prawdziwych emocji. W ogóle postacie są okropnie płaskie i w sumie aż krzyczą "Hej, spójrzcie na mnie, musicie mnie podejrzewać, taka jestem 'creepy'!". W "Broadchurch" zostało to odegrane bardziej subtelnie. Do tego zero jakiejkolwiek chemii pomiędzy aktorami, zwłaszcza pomiędzy Gunn i Tennantem (swoją drogą Carver jak na razie zapowiada się na większego gnojka, niż Hardy). A i same dialogi są "cenzurowane" w porównaniu do brytyjskiej wersji ;). I brak odpowiedniej muzyki - w "Broadchurch" utwory Arnaldsa tworzyły pasujący klimat, w "Gracepoint"... nie ma nic.
Podobno dopiero w 7. odcinku mają się pojawić "nowości" - na ten moment nie wiem, czy w ogóle dotrwam do tego momentu.
PS. Dlaczego na suspecteveryone.com można podejrzewać każdego tylko nie babcię Danny'ego? ;).
Kaszana straszna, gdyby ten serial nie był "wzorowany" na Broadchurch to chyba nawet bym tego pierwszego odcinka nie obejrzała. Amerykanie nie potrafią dobrych seriali kryminalnych robić. Albo jakieś procedurale, które można sobie obejrzeć od tak bez zbędnego myślenia, albo kopie dobrych serii z innych krajów. Jedynie True Detective jest fenomenalny, ale to też wyższy poziom bo HBO. Przerobili naprawdę dobry serial na sieczkę bez jakiegokolwiek klimatu. To chyba wole Broadchurch jeszcze raz obejrzeć niż to.
To nie oglądaj. Ktoś Cię zmusza? Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy tracą czas na oglądanie czegoś, co im się nie podoba.
No to nie oglądam kolego. Obejrzałam 1szy odcinek i wydaje mi się, że mam takie prawo żeby napisać co o nim sądzę. Ja nie rozumiem ludzi, którzy za argument podają "Nie podoba ci się nie oglądaj". Oryginał był rewelacyjny a to coś nie jest nawet dobre.