"(...) no ale niech pan sam powie, czy możliwa jest przyjaźń, taka czysta przyjaźń, między kobietą a mężczyzną, jeśli ona jest ładna i do tego niegłupia, a on przystojny? Jeśli ludzie są tak blisko, że sobie pomagają, lubią być razem, dawać sobie prezenty, troszczą się o swoje zdrowie, całują się na pożegnanie i na powitanie w policzek albo w czoło, no to czemu nie mieliby w końcu pocałować się w usta, przytulić mocniej niż zwykle, polubić smaku i zapachu tej drugiej osoby? Dlaczego nie mieliby w końcu dotknąć się czulej, a potem jeszcze czulej, nie zachwycić się pięknem swoich dłoni, ust, włosów, opalonych ramion? To się musi stać prędzej czy później i przyjaciele zostają kochankami. Zawsze tak jest, chyba że przyjaźń nie jest wcale tak wielka, albo mieszkają bardzo daleko od siebie, albo coś innego w życiu nie pozwala im się zbliżyć, ciężka praca, choroba, a może jeszcze coś innego.
— Marek Soból "Mojry"
Ale ja nie mówię, że tak jest zawsze.
Ten cytat stanowi nawiązanie do przesłania filmu i dlatego został tutaj zamieszczony :).
Nie próbuję uogólniać czy też wskazywać jedynej słusznej drogi interpretacji ;).
Kwestia tego jak się wygląda. Jeżeli osoba X przypomina Shreka bądź Fione...faktycznie mogą być problemy.
Myślałem, że bierzemy pod uwagę ogarnięte, niepowierzchowne osoby. Poza tym tu mowa o miłości, a nie seksie.
ona ładna i niegłupia a on przystojny hah bo wiadomo jakby któraś ze stron była wyraźnie brzydsza to by skończyło się na etapie przyjaźni jednak
Nie ma to jak odnieść się do jednej części składowej całej wypowiedzi i obalić na tej podstawie całą resztę... ;).
Uroda to rzecz gustu; ktoś, kto dla mnie jest ideałem kobiecego piękna, dla innej osoby może być przeciętny lub niemalże brzydki. Myślę, że bardziej istotna jest pozostała część tejże wypowiedzi.
Miłość opiera się na przyjaźni i szacunku dwojga ludzi. Na samej namiętności i seksie nie zbuduje się trwałej relacji, chociaż wiadomo, że to także jest b. istotne.
Ten film jest o ludziach, którzy przez lata przyjaźni dojrzewali do stworzenia związku, opartego na czymś więcej.
Nie atakuję Cię, tylko dziwi mnie trochę, że akurat ten fragment wypowiedzi wydał Ci się najbardziej istotny.
niestety on ma rację, ładne z brzydkim nie zaprzyjaźni się w taki sposób jak to przedstawiono w filmie. sorry taki mamy klimat
Tak, taki mamy klimat wśród niedojrzałych osób. Ale jeśli chodzi o tą drugą część z nas, niekoniecznie brzydota stanowi przeszkodę. Każdy jest inny. Do filmu wzięli przystojnego aktora by był przyjemny w oglądaniu i tylko oglądaniu. W życiu chyba nie potrzebujemy drugiej osoby jedynie do oglądania.
Całkowicie się zgadzam. W zeszły roku wyszłam za mąż za swojego najlepszego przyjaciela. Znaliśmy się całe życie i od zawsze kochałam go jak najlepszego przyjaciela. Po drodze miałam kilka zawiązków, które rozpadały się bo oparte były jedynie na 'oglądaniu' tej drugiej osoby. Mężon w tym czasie ożenił się. Już wtedy powinnam się kapnąć, że coś jest nie halo kiedy na wiadomość o jego ślubie przeleżałam cały weekend w łóżku nakryta kołdrą po same uszy.
Jednak dalej się przyjaźniliśmy co trochę utrudniał fakt, że jego żona mnie nie tolerowała.
Sama nie potrafię wyłapać kiedy przyjaźń przekształciła się w miłość ale tak się stało.
Do czego jednak zmierzam, Mężon dopiero wydał mi się atrakcyjny fizycznie kiedy uświadomiłam sobie, że kocham go inaczej niż jak tylko przyjaciela. Co tu dużo mówić, czasem się śmiejemy, że osoby postronne jak nas widzą razem to pewnie sobie myślą, że Mężon musi mieć kasę skoro taka laska na niego poleciała.
Także zgadzam się, że taki mamy klimat wśród osób niedojrzałych bo reszta wie co się naprawdę w życiu liczy
Cieszę się że los was jednak połączył :) w obecnych czasach większość ludzi zwraca uwagę na kasę lub urodę, dobrze że jednak są ci nieliczni którzy potrafią dostrzec coś poza tymi kryteriami.
Zacząłem się zastanawiać, czy nadejdzie taki dzień w moim życiu, kiedy stwierdzę, że kocham swoją przyjaciółkę i nie jestem gejem...
No proszę, gratuluje i zazdroszczę :) Czyli jednak są wyjątki jak z filmu..dosłownie.
Czyli rozbilas malzenstwo przyjaciela z ta kobieta,a nastepnie zwiazaliscie sie dokumentem? To, ze zona nie tolerowala cie to prawidlowe i naturalne zachowanie. W mazenstwie NIE MA MIEJSCA dla osob trzecich przeciwnej plci - "przyjaciolki" meza lub "przyjaciela" zony. Dlaczego? Bo konczy sie to tak, jak w historii twojego kochanka (bo mezem nie jest) i jego zony.
Ok, ten film daje dużo do myślenia... sytuacja niemal identyczna jak moja. Tylko, że ten ,, moment'' został już przegapiony. I właśnie się mijamy...
A próbowałaś temu Komuś powiedzieć, co czujesz? To, że się właśnie mijacie to nie dramat; chodzi o to, aby nie rozminąć się zupełnie...
Widzisz, czasami trzeba mocnego tąpnięcia, żeby sobie uświadomić, co i do kogo się tak naprawdę czuje.
No właśnie.... nie chce mu mówić. Kiedyś był we mnie zakochany, nie zwracałam na to uwagi, bo nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni. Potem i ja i on znaleźliśmy sobie kogoś do pary. Ja zdałam sobie sprawę, że swojego chłopaka wiecznie do niego porównuje i wolałabym jego na to miejsce. A on się szalenie zakochał w dziewczynie która go rzuciła. Ale ok, to nie miejsce na takie wywody :) tak dla ciekawostki wspomniałam:) a film hmmm... daje do myślenia :D :D - nie należy czekać na księcia z bajki i szalonej miłości, kiedy masz tuż pod nosem kogoś z kim się świetnie czujesz i lubisz z nim przebywać :)
Ale to takie dręczenie się na własne życzenie. To nie przyjaźń to masochizm, przynajmniej moim zdaniem.
Ja akurat, jeśli coś do koś czuję, staram się powiedzieć jak najszybciej a nie zadręczać się myśleniem, co będzie jeśli kogoś znajdzie na moje miejsce. ;) Wtedy dopiero się zacznie popadanie w stany depresji i rozpaczy, a niestety wtedy już Twój "przyjaciel" nie będzie mógł Ci pomóc się z tego wygrzebać. No chyba, że Ci na kolejne lata zejdzie z oczu.
Bardzo trafnie porównałaś sytuację w filmie do oczekiwania na księcia z bajki, chociaż mnie to bardziej przypomina historię "żurawia i czapli".:)
O uczuciach trzeba mówić! Historia Rosie i Aleksa pokazuje, jak bardzo milczenie jest krzywdzące. Dla obu stron. Gdyby spróbowali porozmawiać szczerze o swoich uczuciach nie straciliby tylu lat na inne związki z niewłaściwymi osobami.
"nie należy czekać na księcia z bajki i szalonej miłości, kiedy masz tuż pod nosem kogoś z kim się świetnie czujesz i lubisz z nim przebywać" A mi się właśnie wydaje, że to jest właśnie ta, szalona miłość jak z bajki. Sama jestem obecnie ze swoim najlepszym przyjacielem i w porównaniu do poprzednich związków, mimo, że nie było ich dużo to jednak przy nim czuje się najlepiej i mogę wszystko z nim robić. I nie sądzę, że może być jakiś inny książę i inna bajka w której byłoby mi lepiej.
Łatwo powiedzieć ,,A próbowałaś temu Komuś powiedzieć, co czujesz?"... Przecież jest możliwość, że źle się odczytało sygnały wysyłane przez tą drugą osobę, a mężczyźni potrafią być okrutni przy odrzucaniu. Nie twierdzę, że kobiety są delikatniejsze w tej kwestii. ;)
Taki fragment piosenki Michała Bajora mi się przypomniał:
"[...] Może kiedyś, po latach
Jednak szepnę nieśmiało
"Kiedyś, tamtego lata
Strasznie panią kochałem"
A ty przerwiesz w pół zdania
Me wyznania zabawne
"I ja pana kochałam
Wtedy latem i dawniej"
I nic prócz małej chwilki żalu
Nie złączy nas, kochana
W tym dziwnym życiu, śmiesznym balu
Miłości niewyznanych
Bladym tancerzom gra cichutko
Orkiestra salonowa
A pod orkiestry każdą nutką
Podpisać można słowa...".
Ja wiem, że o uczuciach nie jest łatwo mówić, ale czasami trzeba. Ukrywanie przed drugim człowiekiem, że się go kocha nie jest chyba dobrym rozwiązaniem.
Takie siedzenie i wgapianie się maślanym wzrokiem w ukochaną osobę przy jednoczesnym negowaniu własnych uczuć to dopiero trudna sprawa.
Podałaś genialny fragment, ale mimo wszystko trzymam się tego co napisałam wcześniej.
Wgapianie się jest dla wielu osób bezpieczniejsze, ponieważ wyznanie uczuć jest niezwykle ryzykowne.
Co do Twojej wcześniejszej wypowiedzi: ,,Ja akurat, jeśli coś do koś czuję, staram się powiedzieć jak najszybciej a nie zadręczać się myśleniem, co będzie jeśli kogoś znajdzie na moje miejsce." - jeśli faktycznie jesteś na tyle odważna, to muszę spytać, czy ta druga osoba odwzajemniała uczucia? Czy jednak dostawałaś kosza? Bo np. mnie potencjalna (negatywna) odpowiedź, odciąga od jakichkolwiek wyznań, po czymś takim nie da się wrócić do początkowej relacji.
Raz miałam taką sytuację, że dostałam kosza; tyle, że dziś jak o tym myślę, to jestem za to wdzięczna opatrzności, bo to nie był dobry człowiek i na pewno doigrałabym się sporych problemów, gdyby jednak mnie chciał.
A za drugim razem to już było automatyczne. Chciałam powiedzieć temu człowiekowi, co czuję i powiedziałam. Kiedy słyszysz od tej drugiej osoby: "Ja Ciebie też", to jedyna myśl, jaka się po głowie pałęta to: dlaczego nie powiedziałam tego wcześniej?
A i jeszcze chciałam dodać, że bardzo lubię w taki sposób dyskutować z innymi :)
Ładnie się tutaj sytuacja rozwija pod tym wątkiem :)
Tak, ale nie dla wszystkich jest to takie łatwe. Zwłaszcza jeśli ma się do stracenia wieloletnią przyjaźń. A ja sama w sobie jestem nieśmiała, boję się związków i odrzucenia. Prędzej pewnie bym się rozpłakała próbując powiedzieć co czuję i myśląc o ewentualnych konsekwencjach niż cokolwiek powiedziała. Zwłaszcza, że teraz praktycznie jakie mam prawo go tak przyciągać i odpychać? równie dobrze może mnie wyśmiać w twarz, chociaż wiem, że taki nie jest. Ale wcześniej to on naprawdę długo był we mnie zakochany, czekał na mnie latami, a ja uważając go za pewnik chciałam zatrzymać na zawsze jako przyjaciela. A teraz, gdy wreszcie zaczął patrzeć w innym kierunku - jakie niby mam prawo złapać go za ramię i odwrócić z powrotem? To jest żałosne, że doceniłam co miałam dopiero jak go straciłam. I to na rzecz dziewczyny która go strasznie skrzywdziła, a on ją nadal kocha. Nie wiem, jak na razie moje postanowienie to - skoro on tak długo czekał na mnie to teraz ja poczekam, i pomogę mu. Ale w takiej sytuacji... powiedz mi jak niby mam powiedzieć co czuję? To jest niemożliwe.
Nie mówię, że to jest proste. Jest bardzo ryzykowne, ale... jeśli powiesz to przynajmniej zyskasz pewność, ze zrobiłaś, co mogłaś. Jeśli nie powiesz... no cóż, będziesz się dalej męczyć i zastanawiać, czy on przypadkiem nie czuł tego samego.
Widzisz, ja wyznałam swoje uczucia komuś, kto zdawałoby się był "tylko" moim przyjacielem. Okazało się, że czuł do mnie to samo, ale obawiał się mojej reakcji na takie wyznanie...
W takiej sytuacji i tak kogoś albo coś tracisz i na pewno jedną z tych "rzeczy" jest szansa na szczęście u boku faceta swojego życia.
Ja skasowałam wieloletnią przyjaźń takim właśnie wyznaniam.
Z czasem zauważyłam, że on nie był dojrzały i może dobrze się stało, ale jednak czasem dopadają mnie chwile, w których żałuję, że go nie mam.
Z drugiej strony będąc w Twojej sytuacji, sama się torturowałam, bezustannie. Teraz odczuwam żal raz na jakiś czas. To chyba lepsze.
Po tamtym epizodzie jeszcze bardziej niż wcześniej używam taktyki czołga. Co czuje, to mówię (oczywiście dochodzi do tego rozsądek). Nie jest to łatwa taktyka, ale nie wszystko musi być łatwe.
Ja swojemu przyjacielowi powiedziałam, co czuję, chociaż może też nie do końca. W każdym razie był taki czas w naszym życiu, gdy byliśmy ze sobą bardzo blisko i po prostu było mi z nim dobrze, więc mu o tym powiedziałam, że chcę z nim być, może tylko nie powiedziałam, że go kocham, bo sama nie chciałam do końca w to wierzyć i bałam się jego reakcji, ale zdarzało mi się to pisać w smsach pod wpływem pewnych trunków na co od odpisywał "Nie pij tyle!" xD W każdym razie pewnego razu powiedziałam, że chcę z nim być, a on mnie wyśmiał. Wzięłam to "na klatę", uznałam, że skoro on nic nie czuje to i tak nic z tego nie będzie i zgasiłam w sobie uczucie, które wtedy zaczynało się rodzić. Może gdybym wtedy próbowała walczyć o nas i otworzyła się bardziej, wyznawała miłość to może byśmy byli razem, a może zerwałby ze mną kontakt w obawie przed nachalną i zakochaną dziewczyną. Gdybać można zawsze, ale raczej nic dobrego to nie przynosi. Nasze drogi się rozeszły na pewien czas, wyszłam za mąż, pojawiły się dzieci i moje życie towarzyskie ucichło. Teraz po latach znów odnowiliśmy kontakt, ale patrzę na niego wyłącznie jak na przyjaciela, mamy pewne wspomnienia, ale nie rozmawiamy o nich. Gdyby teraz okazało się, że on jednak coś do mnie czuje to nic by to już nie zmieniło. Mam męża i w pełni stabilny związek, więc nie zostawiłabym go dla kogoś kto przez tyle lat nie potrafił określić swoich uczuć. Po prostu miał swoje 5 minut- nie skorzystał to jego strata ;) Życie toczy się dalej i nie można wiecznie oglądać się za siebie.
Bardzo dobrze napisane. / powiedziane. Zawsze jest to 5 minut i albo się je wykorzysta albo nie. lepiej w przyszłości nie rozpatrywać ci by było gdyby. To do nikąd nie prowadzi.
Jestem ciekawa czy po tylu latach coś się u Pani zmieniło. Z tego wątku i komentarzy pod nim widać jak to końcowo u każdego inaczej się to układa.
A jak to zrobić żeby nie wyjść na idiotke, która się narzuca?? To mężczyzna powinien zawsze robić pierwszy krok.
To jest jeden z wielu stereotypów zakorzenionych w kulturze od wielu lat. Przecież uczucia wyznajemy w sytuacji, kiedy widzimy, że istnieje prawdopodobieństwo, iż druga strona czuje to samo.
Zresztą, jeśli usiłuję sobie wmówić, że przyjaźń mi wystarczy, w sytuacji gdy jestem zakochana, to masochizm i nic więcej.
Myślę, że to nie jest stereotyp. Mężczyzna nie lubi być zdobywany. Miałam okazję się o tym przekonać parę razy. I nigdy żadnemu facetowi nie powiem pierwsza, że go kocham.
Ależ nie mów ;)) Przecież ja nie mam nic do Twoich spraw osobistych i opinii.
I tutaj nie chodzi o zdobywanie; chodzi o to, aby umieć wyrazić uczucia, które przecież są czymś normalnym dla dwojga osób, niezależnie od płci. Zresztą, faceci potrafią docenić szczerość i zaangażowanie kobiety :)
Przecież takich wyznań się nie uskutecznia osobie co do której mamy wątpliwości, ale komuś, co do kogo mamy podstawy, aby sądzić, że też coś do nas czuje ;))
To tym bardziej jeśli ta osoba jest facetem to powinna powiedzieć pierwsza co czuje, bo to chyba zrozumiałe,że gdy ja-kobieta go kocham, to mu to okazuję?? Czy mężczyźni aż tak boją się odrzucenia? Czy kobieta ma być wytrzymalsza od nich?
ja się zdecydowałam na związek z przyjacielem i to był największy błąd w moim życiu, nie dość, ze straciłam przyjaciela to jeszcze okazał się psycholem...czasami widujemy się w koszmarach
w filmie non stop między nimi iskrzy i tak naprawdę nie jest to taka "czysta" przyjaźń bo wiecznie gdzieś w powietrzu są podteksty - z jednej lub drugiej strony
Każda sytuacja jest inna. Oczywiście, nie zawsze związek przyjaciela i przyjaciółki jest najlepszym pomysłem. To nie jest obowiązująca reguła.
W przypadku Rosie i Aleksa na początku była to czysta przyjaźń :). W końcu poznali się będąc dziećmi. To, że czasem sprawy przybrały inny obrót; to już inna kwestia ;)
Ja znałem moją przyjaciółkę już kilka ładnych lat. Czułem się idealnie w jej towarzystwie a ona w moim. Zacząłem w niej widzieć kogoś więcej niż "tylko" przyjaciółkę. Bałem się niestety, że jak nam nie wyjdzie, to potem to co budowaliśmy przez tyle lat, rozpadnie się jak domek z kart.
To ona spytała po kilku miesiącach czy chciałbym zacząć się z nią spotykać ale jak chłopak ze swoją drugą połówką a nie jak przyjaciele. Na początku byłem szczęśliwy ale powiedziałem jej to, co napisałem na wyżej...
Po ponad roku ona zaczęła spotykać się z innym chłopakiem. Byłem zazdrosny jak nigdy w życiu. Teraz wiem, że ich związek jest bardzo poważny i to on stał się tym ważniejszym w jej życiu. Oddaliliśmy się od siebie i raczej to co było między nami wcześniej już nie wróci. Cieszę się jednak, że ona jest bardzo szczęśliwa.
Poza tym jej chłopak odkrył w niej nowe cechy, o których nie miałem pojęcia, więc myślę, że nie znałem jej tak dobrze jak myślałem... Dzisiaj ona wie, że wspieram jej związek i jest mi za to wdzięczna... Szkoda, że widuję ją dzisiaj bardzo rzadko...