film dosyc dobry, myslalem ze bedzie podobny do tych, jakich na peczki sie teraz kreci, ale mnie pozytywnie zaskoczyl. mimo wszystko bylo w nim wiele niedociagniec, m.in.:
- w drugiej czesci przez pewien okres czsu jakis bohater (nie wiem ktory to:D) jechal samochodem wsrod walacych sie domow i fruwajacych smieci, a tenn samochod nie mial anie jedenej ryski (i do tego byl czysty jakby wyjechal z myjki)
- ten sam bohater zdolal uratowac wiekszosc ludzi, ktorzy byli zagrozeni (jego narzeczona w kosciele itd.)
- dziwi mnie, w jaki sposob w ciagu kilkunastu minut zdolano obnizyc temperature powietrza w ogromnym miescie o conajmniej 1 stopien (na to potrzeba conajmniej kilku godzin)
- niemozliwa rzecza jest, zeby huragan/tornado ktorego moc przeiwdywano na 7 stopni, po prostu zniknal w ciagu kilku minut
- koncowka filmu byla wprost beznadziejna, jak w wiekszosci filmow katastroficznych zabraklo informacji o szkodach materialnych i stratach w ludziach, wszystko skonczylo sie "happy endem", mimo iz wiele miast (Nowy Jork, Lo Angeles, Paryz, pol Waszyngtonu) zrównano z zniemia. straty i zniszczenia w po tym kataklzmie sa niewyobrazalne i odbudowanie ich, wielkich miast zajeloby kilkadziesiat lat. koszt tej odbudowy przekroczylby bez watpienia biliony dolarow, wiec nie moge sobie wyobrazic, ze to wszystko zostalo potraktowane tak po macoszemu.
wiem ze wyolbrzymiam, bo to zwyly (pewnie niskobudzetowy) film, ale bardzo raza mnie takie niedociagniecia i jestem ciekawy na ile wycenionoby szkody po takim kataklizmie
pozdrwiam
"Okres czasu" to pleonazm - mówi się albo "przez pewien czas", albo "w pewnym okresie" (czyli odstępie czasu).